środa, 19 czerwca 2013

Uffff, jak gorąco

Mam sukces. Zaliczyłam kolokwium, jeszcze tylko 7 takich samych, tylko gorszych, egzamin zawodowy i będę miała uprawnienia. Tak na oko pewnie w czerwcu 2016. Teraz już spokojnie mogę wrócić do marzeń o pisaniu książki. Przynajmniej do połowy lipca, bo od połowy lipca muszę zacząć uczyć się do następnego kolokwium.
A jeszcze dziś będzie mały prezent. Co można zrobić kiedy w pracy jest za gorąco.

piątek, 7 czerwca 2013

Sandra B. kontra przecinki

Już wiem czemu nikt nie chciał wydac ksiażki sandy B., co to pocałowała Polskę w pupę i pojechała podbijać redakcje w GB. Jeśli napisała ja tym samym stylem, którym prowadzi swojego bloga i miała podobną częstotliwosć używania przecinków (w ostatnim tekście 11, na oko powinno być ze dwa razy więcej), to wydawca na korektę wydałby tak ze 3 razy więcej, niż mógłby na tej książce zarobić.
No, wyplułam jad. Bo zazdraszczam. Bo siedzę w Polsce i zielonooki potwór zżera mnie na samą myśl, że ona świat podbija, a ja tu gniję za złotówki. Ha!

czwartek, 6 czerwca 2013

Ups...

Uświadomiałm sobie, że jeśli ksiażka bedzie równie lapidarna, jak te notki, to szybko napiszę i wydam bardzo tanio :)

środa, 5 czerwca 2013

Plany, plany

Dawno mnie nie było. Dużo myślałam i wymyśliłam. Napiszę ksiażkę. I sama ją wydam. To będzie zabawne...

niedziela, 31 marca 2013

Wiosna odwołana/Białe Święta

Ok, wiosna została odwołana. I w końcu mamy białe Święta. Skoro tak i skoro ktoś czasem czyta tego bloga, wszytskiego najlepszego czytacze :)

<przy okazji, jestem niepocieszona, LBD się skończyło>

czwartek, 7 marca 2013

Goat edition

Takie cudo znalazłam. Uwaga, wersja z kozą śmieszy tylko jeśli oryginał był dobry. Przeróbki Justina B. kozy "śpiewają" lepiej. Acha, dramatycznie piszcząca koza to chyba owca...

http://www.youtube.com/watch?v=LTilrRmORcc



środa, 6 marca 2013

Wioooosna idzie (chyba)

Idzie wiosna, słońce świeci, zaczęłam szybciej mysleć i szybciej ruszać kończynami - chyba jestem zmiennocieplna :)

I jeszcze łobrazek:


czwartek, 28 lutego 2013

W końcu trochę lepsza wiadomość

JUHU, złapałam dodatkowe zlecenia. Nieskomplikowane i na razie nie za dużo. Wpadnie trochę dodatkowych pieniędzy.
Jakoś tak poprawił mi się od tego humor. I brak czasu na cokolwiek przestał być taki dotkliwy. Nieważne, że teraz będzie tego czasu jeszcze mniej. (myśli o własnym ciasnawym M-1)

piątek, 22 lutego 2013

Się dzieje się

Tyle się dzieje, a ja nie mam nawet chwili żeby sięść i napisać. No ok, chwila by się znalazła, ale brakuje siły. Normalnie papka w mózgu. Swoją aktywność ograniczam do oglądania LBD. Jestem już na 44 odcinku :) Nie obniżają poziomu.

środa, 13 lutego 2013

Dywanik w windzie i galopujący jamnik

Jestem młoda, wykształcona i z dużego ośrodka. To zobowiązuje. W związku z tym zobowiązywaniem, wynajmuję chorendalnie drogie, ciasnawe M-1 w wieżowcu na starym osiedlu. I w dodatku ciesze sie jak głupia, że mnie na to stać i nie muszę mieszkać z rodzicami. Na kredyt na 25 lat na własne ciasnawe M-1 też mnie już stać. W zasadzie. Chyba. Nie jestem pewna, jeszcze w ołpenfajnens nie byłam żeby sprawdzić.
Ale do rzeczy. W moim wieżowcu jest winda, a że mieszkam wysoko (no co, tam było taniej, ciułam na własne ciasnawe M-1, coby mniej tego kredytu na 25 lat brać, to cena ma znaczenie), to używam. Ponieważ jest na zmianę albo śnieg, albo błoto, na podłodze windy co trochę robi się bure jeziorko. Ktoś, wydaje mi się, że nasz dozorca, rozkładał w windzie stare kartony. Chyba po to żeby chłonęły wodę. Jeśli mu łatwiej zgarnąc i wyrzucić mokry karton, niż wycierac podłogę, to ok. Ale jakieś 2 dni temu na podłodze pojawił się taki jakby dywanik czy kawałek wykładziny. W wesołych kolorach i w ogóle, całkiem ładny. Ale czemu dywanik? Jak już zrobi się bury i śmierdzący, to wyrzucą, wypiorą, zostawią żeby sie zbiodegradował, czy co?

A dziś od rana mam dobry humor. Widziałam jamnika w galopie. Jaki jamnik jest każdy widzi. Krótkie łapki, duże uszka, ogonek i odwłoczek. I jeszcze wielgachne oczy. "Mój" jamnik powąchał kupkę śniegu, podniósł łepek, popatrzył w około i tuptuptuptup poooogaaaaaloooopoooowaaaaał. A uszka powiewały za nim. I banan na twarz na pół dnia :)

Trafiłam na bardzo ciekawy tekst o Chustce. Bardzo prawdziwy. Na bloga Chustki trafiłam późno, jakieś 2 miesiące przed jej śmiercią. Poruszył mnie tak, że już zostałam. Mam nadzieję, że fundacji sie uda. Każdy zasługuje na godne odchodzenie.

wtorek, 12 lutego 2013

Abdykujący papież i brzoza dla szatana

Cały internet żyje abdykującym papieżem i brzozą dla szatana. Podobno Jarkacz złożył wnioisek o wotum nieufności dla Tuska, ale nikt sie tym nie przejął. Z powodu papieża. Prawie mi żal Jarkacza. To wina Tuska, jak 2x2 jest cztery, zmówił sie z Benkiem na abdykowanie. I z brzozą. Albo z szatanem. Ze wszystkimi coby PRAWDZIWYCH POLAKÓW pognębić.
Ale wracając do papieża. Nie jestem kościółkowa, a wręcz miałam w życiu fazę antyklerykalną. W związku z tym nie bardzo wiem co się dzieje we współczesnym Kościele. Więc pewnie nie umiem właściwie ocenić tej decyzji. Wiem tylko, że wcześniej podobna sytuacja zdarzyła się tylko raz, w XIII wieku. Jednak wtedy sytuacja byłą całkowicie odmienna. Wspólnym mianownikiem może być jedynie zaawansowany wiek obu ustępujących papieży. A może wcale nie, nie wiem (ani ja, ani większość planety) jak w tej chwili wygląda sytuacja w watykanie i kto na kogo wywiera wpływ. Cóż, nie jest to blog historyczny (choć bardzo lubię historię tamtego okresu), więc kto jest ciekaw, poszuka sobie o Celstynie V i doczyta. I oceni na własny rozum.
Dla mnie to słuszna decyzja starszego, zmęczonego człowieka. I nie ważne co mówi krakowski kapciowy. Benedykt/Joseph nie ma obowiązku zejść na świeczniku tak jak jego poprzednik. To, co robi jest ludzkie i myślę, że zyska tym szacunek wielu.
Jeszcze wczoraj brzoza była. Smoleńska brzoza ona. No skubana, złamała sie na wysokości 666 cm. Szatańska ta brzoza. Szatańska prokuratura, szatańscy Rosjanie, szatański Tusk. Ukrywali to. Toż to dowód jest. Na SPISEG dowód. I już. PRAWDZIWI POLACY, nadszedł czas na BÓNT.

(a jakie fajne fanpejdże ludzie na fb porobili)

Edyta, łobrazek znalazłam

poniedziałek, 11 lutego 2013

Poniedziałek

Łikend się skończył. W poniedziałek rano nie mam na nic siły i przeraża mnie ilość rzeczy do zrobienia.

Mam wodę w łazience. Jupiiiiiiiii. A teraz refleksja o łazience. Woda nie leciała. Nic dziwnego, skoro trzeba było zakręcić zawór w łazience. Inaczej malowniczo sikało po ścianie, podłodze, suficie, po nas z resztą też. Na szczęście była woda w kuchni i duża miska. I tak przez tydzień. Nie śmierdziało, ale było nie do końca przyjemnie. Do tego stopnia, że kiedy hydraulik oznajmił, że nie wie czy wyrobi się w ciągu jednego dnia, prawie wpadłam w histerię. I to skłoniło mnie do refleksji.
Za czasów kiedy jeździłam na obozy, bywałam na rejsach i robiłam tym podobne przyjemne rzeczy, byłam w stanie umyć sie cała w 5 litach chłodnej wody. Nie przeszkadzało mi to, a po takim myciu czulam się czysta i świeża. Przeprać coś ręcznie też nie było problemem. W dodatku nie było to tak dawno temu.
I teraz zastanawiam się czy zrobiłam sie taka wygodnicka, czy woda w łazience jest mi faktycznie potrzebna do życia. Póki co obstawiam to pierwsze.

piątek, 8 lutego 2013

Ta kawiarka jest up.....itolona

Nie wiem jak Wy, ale ja bałabym się pić z takiej usyfionej, niedomytej kawiarki. Już nie mówić o tym, że chyba jest cokolwiek nieszczelna (skoro najbardziej cieknie na gwintownaiu pomiędzy częściami) i może w każdej chwili zrobić DABUM.

Zdjęcie pochodzi z artykułu na portalu gazeta.pl.


czwartek, 7 lutego 2013

Łazienka

Tym razem nie marudzę. Przez ostatni tydzień nie miałam łazienki. Znaczy poszła jakaś taka rurka czy wężyk czy coś. W każdym razie nie było wody. A dziś przyjdzie pan hydraulik i mnie uratuje. Przy okazji wymieni mi całą umywalkę. Moja łazienka zacznie przypominać cokolwiek. Może nawet kupię nowe ręczniki i mydelniczkę. Normalnie jeste dokoratorę.

Może nawet popełnię głębokiego posta o funkcji łazienki w życiu człowieka. Ale na razie fruwam ze szczęścia. Koniec dziadowania w misce. Juuuuuuuuuuuuu.

Nie lubię swojej pracy

Tak mnie naszła refleksja kiedy dowiedziałam się, że ktoś w końcu złamał się i złożył wypowiedzenie. I że mu mu się nie dziwię. I cholernie zazdroszczę. Też bym tak chciała. Łapię sie na tym, że żyję od 17.30 w piątek do 22 w niedzielę. Reszta tygodnie to czekanie aż w końcu nie trzeba będzie wstać rano i jechać do pracy. Będzie życie. Przez chwilę. Chyba nie na tym to polega. Nie zawsze tak miałam. Na początku byłam pijana ze szczęścia że praca, że rozwój, że doświadczenie. Lubiłam to co robię. A teraz guzik, skończyło się. W pracy coraz gorsza atmosfera, obowiązków przybywa, a rozwoju brak. Marazm i stagnacja, które niestety odbijają się na jakości mojej pracy. Lubię wyzwania, nowe zagadnienia, uczyć się. Wtłoczona w schematy, kończę się (jestę hipsterę).
Chyba czas coś zmienić. Tylko strach. Tu grajdołek pewny i bezpieczny. Nie wiem co jest tam. Chcę się przekonać, zbieram odwagę.

poniedziałek, 4 lutego 2013

Coraz lepiej

Nie mam wody w łazience. Jakiś wężyk poszedł. A góra prania w pralce kwitnie. Do tego zatrułam się. Problemy żołądkowe + brak bieżącej wody to jest to. Jestem jak ścierka, ale do pracy trzeba iść. Jak pech to pech.

środa, 30 stycznia 2013

Zarąbiście

  1. KE obcięła nam 4 miliardy ojro na drogi, ale media jarają się Pawłowiczówną i filmami o Smoleńsku. Pawłowiczówna i Smoleńsk są medialne cały czas. Drogi będą medialne jak się okaże, że porozpadały się do reszty. Albo jak będzie odpowiednio duży wypadek. Albo jak się okaże, że jakaś korupcja czy coś. A w ogóle to kto wie co to jest KE? Po co ludziom mieszać. Smoleńsk kurwa!
  2. W pracy mojej zwolnili 1 osobę, ale jutro robią imprezę intergarcyjną za kasę, która wystarczyłaby na pensję tej osoby przez co najmniej pół roku. Będę się świetnie bawić...

Kobieca kobieta

Możecie mnie za to powiesić na suchej gałęzi, powątpiewać w mój gust, uznać że jestem ślepa i się nie znam, ale wg mnie Pani Anna Grodzka jest tak z milion razy bardziej kobiecą kobietą, niż Pani Krystyna Pawłowicz. I jakąś taką sympatyczniejszą z twarzy...

(w a dodatku produktywniejszą, dzieci ma w końcu)

(nawiasem mówiąc, tak, jestem ślepa, mam po ponad -6 dioptrii na każdym oczku :)

poniedziałek, 28 stycznia 2013

I znów nie ma

Znów miałam napisać, znów nie napisałam. Miało być tym razem o zwiazkach partnerskich i Krystynie Pawłowicz. Tyle światłych myśli i błyskotliwych spostrzeżeń się marnuje. Oj, nie zostanę ja ani Kominkiem, ani Segritą, ani nawet Radomską. Trudno. Jakoś przeżyję.

niedziela, 27 stycznia 2013

Przeterminowało się

Miałam pisać o tylu rzeczach. O zagrażającej demokracji kupie na drzwiach sędziego Tulei na przykład albo o tym, że choć Jarosław K. jest dla mnie jak Imperator Palpatine dla Rebeliantów, to jakoś tak współczuję mu śmierci matki. Niestety, przetrminowało się. Ot uroki popkultury, nie napiszesz o czymś prawie zamin jeszcze się zdarzy, możesz nie pisać w ogóle, bo nikogo już nie obchodzi. No to nie zdążyłam.
Może kiedyś się poprawię, może kiedyś znajdę czas na rzeczy, które lubię. Bo w tej chwili mam czas tylko na rzeczy, które muszę.

czwartek, 17 stycznia 2013

A dziś są moje urodziny

A dziś są moje urodziny. Z tej okazji założę sobie bloga. Pewnie za kilka tygodni (a może już jutro) podzieli los 98% blogów - odpłynie w niebyt (podobno ktoś kiedyś zrobił analizę jednej z większych polskich platform blogowych i wyszło, że aktywnych jest aż całe 2% blogów - reszta ma tak blizej 1 wpisu i na tym koniec). Ale jak szaleć, to szaleć. Będzie blog. Jeszcze nie wiem o czym. Pewnie o tym, co znajdę w internecie. Kiedyś znalazłam coś w rodzaju "gołe dinozaury uprawiające seks w maluchu". Więc da się znaleźć wszystko. No, chyba że dojdzie sie na koniec internetu. A koniec internetu jest w Oleszycach. A czemu? Bo tak.